Kilka słów o Gali MET, które trzeba wypowiedzieć
- Muzealne Mody
- 2 gru
- 3 minut(y) czytania

Minęło już kilka ładnych dni od momentu ogłoszenia przez Metropolitan Museum of Art przyszłorocznego tematu głównej wystawy (i Gali) Instytutu Ubioru. Będzie to „Costume Art”
I z jednej strony można by pomyśleć, że nie wzbudzi to jakiegoś szalonego zainteresowania (w porównaniu do tegorocznej wystawy, ta zaplanowana na 2026 wydaje się co najmniej krokiem wstecz – temat dość banalny, skupiający się głównie na estetyce), ale tak nie było. Jednocześnie ogłoszono bowiem, że sponsorami wystawy są Jeff Bezos i jego żona, Lauren Sánchez Bezos. Pojawiły się głosy oburzenia, co dało rozgłos wystawie ale w innych rejonach internetu, niż wynikałoby to z samego tematu planowanej ekspozycji. Tymczasem modowe strony mam wrażenie, nieco przycichły bo chyba nie wiedziały co z tym fantem zrobić. Trudno zająć dwa różne stanowiska na raz, czyli zaanonsować z entuzjazmem Galę MET i zakwestionować głównych sponsorów.
Ja nie mam tego problemu, choć zdaję sobie sprawę z tego, że osób broniących Gali MET (niezależnie od sponsora) wciąż może być sporo. Najczęściej odwołują się one do samej zbiórki środków – dzięki pieniądzom zebranym podczas Gali Instytut Ubioru przy MET ma możliwość prowadzenia działalności. Czy może być coś sensowniejszego, coś pożyteczniejszego? Jak można to kwestionować? Można, a nawet trzeba….
Właśnie taki sposób funkcjonowania Instytutu Ubioru (oparty w zasadniczej części na zbiórce) nie tylko wywołuje mnóstwo pytań, ale przede wszystkim rodzi różnego rodzaju wątpliwości. Skoro dzięki Gali Instytut ma za co działać przez kolejny rok (lata), to na jakie ustępstwa instytucja jest w stanie iść, co jest gotowa poświęcić, by te środki pozyskać? Wiadomo nie od dziś, że Anna Wintour stosuje wobec Muzeum i pracowników naciski różnego rodzaju. Była choćby wyrażona wprost informacja o naleganiach, by wypożyczyć ze zbiorów muzeum ubiory dla gości Gali. Wymuszane są przez Annę także godziny otwarcia, a raczej zamknięcia Muzeum (znakomicie to widać w dokumencie poświęconym Gali – The First Monday in May). Bez trudu można sobie wyobrazić wpływ Wintour na tematy wystaw, zakupy do kolekcji itd. Podobne uwagi oczywiście dotyczą też sponsorów. Czy państwo Bezos chcieliby sponsorować wystawę np. o jakimś japońskim projektancie czy kontrowersyjnym temacie?
To są istotne kwestie dla działania muzeów. Ale dziennikarze modowi raczej nie dotykają tych zagadnień, nie dociekają jak są wydawane pieniądze Instytutu, kogo (jakie podmioty) wzmacniają np. nowe zakupy do kolekcji. A jakie są np. koszty Gali (nie tylko te dosłowne, finansowe), bo przecież to nie jest tak, że nieekologiczna jest tylko moda masowa spod znaku szybkiej mody. Czy przygotowywanie Gali – jednorazowego eventu dla setek ludzi jest „zrównoważone”? (tutaj znów odsyłam do dokumentu The First Monday in May, gdzie jest mowa o użyciu do dekoracji grubo ponad 100.000 żywych kwiatów). A co z bezpieczeństwem zbiorów – już w latach 80. XX w. pracownicy narzekali na wibracje wywołane bardzo głośną muzyką.
Czy ta „szlachetność” Gali połączona ze zbieraniem funduszy, naprawdę musi mieć aż tak rozbuchaną formę, która w sytuacji napięć i kryzysów na świecie wydaje się wyjątkowo nie na miejscu. Czyżby stonowana Gala nie przyniosłaby takich zysków? Może więc trzeba zadać pytanie o prawdziwe motywacje firm i osób? Faktycznie chcą pomagać czy zwyczajnie potwierdzić swój status i pokazać się? Ile pieniędzy faktycznie potrzebuje Instytut Ubioru MET? A co ze wsparciem innych kolekcji MET, jak to wygląda w relacji do dbania o kolekcję ubiorów? Czy faktycznie chodzi o wsparcie mody/ projektantów czy raczej o dawanie siły tym, którzy już i tak mają pieniądze i wpływy?
Domyślam się, że takich pytań nie będą zadawać modowe miesięczniki czy dziennikarze dbający o swój status i pozycję. Żeby nie było… nie zamierzam wchodzić w rolę śledczego dziennikarza. Moim celem jest raczej zwrócenie uwagi na ogromną „szarą strefę” Gali MET i niezwykle silnego połączenie Vogue z Instytutem Ubioru MET, oraz na to że taki event powinien wywoływać więcej refleksji (jednak nie tych dotyczących tego „jak gwiazdy zinterpretowały temat), ale na temat zależności muzeów od wielkiego biznesu (na marginesie polecam dokument zatytułowany Całe to piękno i krew) .
Wracając do początku, czyli ogłoszenia tematu wystawy i Gali MET na 2026 roku, trudno nie postrzegać tego wydarzenia w kategoriach pokazu władzy i wpływów. Oczywiście nie dotyczy to tylko nadchodzącego wydarzenia, ale także wcześniejszych. Tyle, że ten najświeższy przykład jest już tak bezwstydny – chyba to najlepsze słowo – że trudno przejść obok tego obojętnie.
I zdecydowanie nie powinniśmy tego przemilczać.





Komentarze